Forum www.drowband.fora.pl
Forum Poznańskiej Niezależnej Grupy Larpowej Drow Band
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

takie sobie nie fantasy ;/

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.drowband.fora.pl Strona Główna ->
FANTASTYKA
/ Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
manro
Nowy



Dołączył: 08 Maj 2010
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań

PostWysłany: Nie 18:08, 12 Wrz 2010    Temat postu: takie sobie nie fantasy ;/

takie sobie z błędami jeszcze do poprawki....
będę wdzięczny za komentarze i konstruktywną krytykę

Marzenia dają człowiekowi nadzieje..
Gdy człowiek przestaje marzyć traci nadzieje..
Gdy traci nadzieję umiera..


Żył raz sobie pewien młody chłopak, nie był on ani przystojny, ani bogaty, ani wygadany, a już na pewno nie był wcale szczęśliwy. Miał za to trochę oleju we łbie, kilku przyjaciół, i strasznie się wszystkim przejmował. Tym, że jest do niczego, że pogoda nie pasuje do humoru, że nie daje sobie rady z niczym, że działa ludziom na nerwy, że jest wiecznie bez kasy oraz tym, że jest strasznie beznadziejny z niemca.
Oraz miał strasznie wielkie poczucie własnej wartości – uważał się za śmiecia.
Można by tu wymieniać bez końca...
Więc żył sobie, dołował się. Działał na nerwy przyjaciołom, przez co dołował się coraz bardziej, co jeszcze bardziej denerwowało przyjaciół, przez co coraz bardziej się pogrążał i tak bez końca.
Widząc, że z jego powodu przyjaciele odchodzą od zmysłów, zaczął się sam dobijać.
Myślał, że jest niepotrzebny, że jakby umarł nikt by za nim nie tęsknił ba, nawet nie zauważył jego braku. I tak codziennie coraz bardziej się pogrążał, a jak miał dobry humor, to tylko przez chwilę. Nic nie potrafiło go rozpogodzić na dłużej, ani tez nic nie poprawiało mu humoru, nie potrafił się już nawet cieszyć. Przyjaciele tego nie rozumieli, próbowali wszystkiego od próśb, do gróźb przez czekanie, nic nie pomagało.
Aż w końcu on widząc ze przyjaciele już nie mają siły na niego zaczął się ukrywać za maska uśmiechu i milczenia, nie potrafił już z czystym sercem mówić przyjaciołom o wszystkich swoich problemach. Po prostu było ich za dużo, i za małe drobnostki żeby się przejęli, nie chciał ich przygnębiać, ale mimo dobrych chęci zaczął się jeszcze przejmować ich zaufaniem. No, bo skoro on nie mówi im wszystkiego, to, dlaczego oni mieliby mu ufać? Odsuwał się od nich, lecz im dalej, tym bardziej go serce bolało. Mama miała go gdzieś, ojciec tylko awantury mu robił. o wszystko. Że bracia nieposłuszni, że gary nie umyte, ze obiad niezrobiony jak mama w pracy była, ze śpi po szkole zamiast coś robić. Że mu się nudzi.
A niektórzy, których uważał za przyjaciół, stwierdzili ze niepotrzebny jest im przyjaciel z problemami. Bo pewnie, oczekiwałby wsparcia, a nie mógł nawet iść się schlać, czy pograć w karty, bo postanowił, że nie będzie pil, żeby nie być takim jak ojciec, a nie chciał pożyczać kasy od przyjaciół. Bo, mimo iż wiedział ze bez problemu by mu wręcz dali tyle ile by potrzebował, to sumienie bardzo by go gryzło.
Spróbujcie się wczuć w jego sytuację:
- prawie masz pierwszego w życiu komisa, ze znienawidzonego przedmiotu, i dostajesz „lekkiej” paranoi;
- rodzice gnoją was za wszystko, a teraz jeszcze bardziej, bo jesteście blisko pierwszego komisa w życiu;
- jesteś tak chudy, że zawsze chodzisz zawsze grubo ubrany, nawet jak jest gorąco żeby nikt nie widział jak wyglądasz, jak bardzo chudy jesteś;
- tracisz przez to wszystko apetyt, jesz nieregularnie, wiec chudniesz jeszcze bardziej;
- twój ojciec jest alkoholikiem... Przez co go nienawidzisz, i dlatego straciłeś dzieciństwo i żal ci serce ściska jak słyszysz opowieści znajomych z dzieciństwa, i mijasz na mieście pary idące za rękę z dziećmi;
- zdaje Ci się ze jesteś w sytuacji bez wyjścia;
Wiec powoli doszliśmy do wiedzy o jego stanie psychicznym, co, pomimo iż wydaje się bezsensu, może pozwoli nam zrozumieć jego przyszłe decyzje. Zrozumieć to, dlaczego on wyrządził tyle zła sobie i co gorsza bliskim.
Teraz przytoczę kilka fragmentów jego pamiętnika, i po nich zacznie się moja opowieść.
O tym, co stało się z nim dalej...
12.06
Dziś próbowałem poprawić ostatnią ocenę. To była moja ostatnia szansa a ja ją zjebałem. Po prostu dałem ciała. Nauczycielka wystawiła mi 1 na koniec roku. Ale powiedziała, że przed radą da mi ostatnią szansę. Będę mógł pisać poprawę z całego semestru jeszcze przed rozdaniem świadectw. Już kuję się jak głupi. Obym tylko zdał... Nie chcę mieć sierpnia..
Tak bardzo się boję tego...
Jestem przerażony....
Tak bardzo się boję...

19.06
.......
Jest piątek. Dziś powinienem dostać świadectwo… Powinienem, lecz nie dostałem. Wszystko przez moja głupotę i Niemca. Jestem tak wyjęty z rzeczywistości, że nie wiem czy mam potworny koszmar, czy to się dzieje naprawdę... Pisałem poprawkę całego semestru. Już dawno wiedziałem ze nie zdałem, lecz wciąż nie wierzyłem. Ciągle nie mogę uwierzyć.... Mam komis w sierpniu. Dokładnie 22 sierpnia. Cale wakacje przejebane.... Nie będę pisał go sam, lecz to mnie nie pociesza. Przyjaciele są przy mnie. Ale aż mi wstyd ze tak się mazgaję przy nich. Nie wiem, co robić.... Muszę kuć Niemca. A do domu nie mam, po co wracać.
Starzy mówili mi z bez świadectwa mam się nie pokazywać.
Nie wiem, co robić...
Boje się...
Tak bardzo, się boję....

20.06

Nawiałem z domu. Już tam nie wytrzymywałem… Te ciągłe awantury, oskarżenia, wyrzuty, po prostu nie wytrzymałem. Dziś spałem w parku. Lecz nie mogę tak się męczyć do sierpnia. Muszę myśleć o nauce, a nie o tym czy nie będzie dziś padać i nie będę musiał iść pod most czy też czy będę znów spal głodny. Mam nadzieję, że zdam komisyjny, że wtedy wszystko wróci do normy. Lecz chyba nie dam rady wrócić tam wcześniej. Zanim zaliczę wszystko. Czyli najwcześniej za 2 miesiące. Cale dwa miesiące martwienia się. O niemca. O dom. O siebie. Nie wiem, co będzie... Mam tylko kilka złotych, trochę ubrań, książki i zeszyty do nauki. Nawet kurtki nie zdążyłem zabrać. Nie chce narzucać się przyjaciołom, i psuć im wakacji, ale chyba będę musiał. Czuję się podle, bo znów ich wykorzystam. Boję się. Przeraża mnie to wszystko.
Niszczy mnie to od środka.
Tak bardzo się boje...
Tak bardzo potrzebuję wsparcia...
Tak bardzo się boję.....

25.06

Przyjaciółka przekonała rodziców żeby pozwolili mi spać u niej na kanapie. Nie wiem jak ich do tego przekonała, lecz jestem jej bardzo wdzięczny, ale tez czuje się straszliwie podle, bo będzie mnie miała na karku przez dłuższy czas. Będzie widziała jak się dołuję. Może na cięciu złapie. Jeśli tak, to na pewno powie naszemu przyjacielowi. Nie chcę żeby martwili się o mnie jeszcze bardziej, za bardzo mi zależy na tym żeby byli szczęśliwi, lub tak nie będę w stanie im tego zapewnić to żeby przynajmniej być dla nich wsparciem w problemach, a do tej pory jestem tylko kłopotem dla nich. Moich przyjaciół. Jedynych ludzi, którzy by zatęskniliby za mną. Którym by mnie brakowało.
Tylko dla nich żyje...
Tylko dla nich....

18.07

Wyprowadziłem się od przyjaciółki. Byłem dla niej zbyt wielkim ciężarem. Nie wytrzymywała ze mną już. A ja za bardzo się tym przejmowałem. Serce mi pękało jak ją widziałem. Ten ból w jej oczach. Poza tym jej rodzice zaczęli dawać mi lekko do zrozumienia ze nie mogą lub nie chcą mi już pomagać. Ale i tak jestem im bardzo wdzięczny za to, co zrobili dla mnie. Obcej zupełnie dla nich osoby...
Znanej tylko z widzenia.
Dziś szlajam się po mieście i staram się wymyślić, co dalej. Załatwiłem sobie miejscówkę w sam raz do uczenia się. To, że mogę się umyć i uprać sobie ubrania w przytułku. I zjeść coś czasem jak się uda w jadłodajni dla bezdomnych. Jest żałośnie... Nigdy nie pomyślałem nawet, że mogę tak skończyć. Ale nie mogę tam wrócić, muszę dać rade. Został lekko ponad tydzień, potem wraca przyjaciel znad morza i może będę mógł się trochę u niego zatrzymać. Może... Raczej na pewno... Mam tak wspaniałych przyjaciół jak mało, kto. Ale tak bardzo wstyd mi jest go o to prosić. A ten tydzień muszę wytrzymać. Do głodu jestem przyzwyczajony. Gorzej z zimnem i strachem. Tak bardzo się boje. Nie potrafię już o niczym innym myśleć.
Tylko ten język za mną chodzi. Boję się go...
Popadam już w paranoję...
Tak bardzo się boję...

20.08

Tydzień już mieszkam u przyjaciela. Jestem wrakiem człowieka. Czuję się paskudnie. Wyglądałem jeszcze gorzej. I nie mogę myśleć o niczym innym niż Niemiec, już pojutrze egzamin. Tak bardzo boję się ze nie zdam. Będę tam sam. Rodzice nie wiedzą gdzie jestem, a przyjaciele nie mogą być ze mną. Mają swoje sprawy. Nie mogę być na nich zły. I tak bardzo wiele dla mnie zrobili. Boję się być sam. Przeraża mnie to.
Boję się tego egzaminu.
Tak bardzo się boję....

22.08 Rano..

Nie mogłem dziś spać. Za kilka godzin mam ten popierniczony egzamin. Zaczyna mnie panika ogarniać. Boję się. Nic nie mogę sobie przypomnieć, nic nie pamiętam. Nie zdam. Boję się...
Nie zdam....
Nic nie pamiętam...
Obleje...
Boję się......





22.08 Popołudnie..
Już jest po wszystkim. Nie zdałem. Siedzę w parku przed szkołą i ryczę.
We wrześniu spotkają się całą trójką w 4 klasie, a ja będę sam. Nie wrócę do domu.
Nie mam pojęcia, co robić. Najmniejszego. Przyjaciele jeszcze nie wiedzą tym. Nie napisałem im, choć pytali się esami kilkakrotnie. Najchętniej bym się powiesił, ale odwagi mi braknie. Jestem do niczego.... Totalny frajer....
Nie. O czym ja myślę?! Jestem totalnym debilem.
Nie mogę im tego zrobić. Za bardzo mi na nich zależy, choć z drugiej strony tylko problemem jestem dla nich. Popsułem im cale wakacje. Beze mnie będzie im zdecydowanie lepiej. Zawsze mogę z góry im pomagać.
Po prostu wziąć tabletki i zasnąć. Po prostu zasnąć i się nie obudzić. Ale chwilę.. Muszę to pomyśleć tak żeby mnie nie uratowali.
Bo potem będzie źle. Jeszcze gorzej niż teraz...
Wsadzą mnie do psychiatryka... Na bardzo długo. I będą pilnować bym nie odszedł z tego padołu łez, bólu i strachu. Czuje taką wielką pustkę w środku...
Wszystko przestało się dla mnie liczyć...
Na niczym mi już nie zależy...

28.08
Dziś obudziłem się z myślą, że jest dobry dzień na umieranie. Taka ładna pogoda. Takie spokojne miasto. Słońce nie świeci. Niebo spowite jest ołowianoszarymi chmurami. Jest przyjemnie chłodno. Wyszedłem na dwór. Na mój ulubiony plac zabaw. Są tam takie cudowne huśtawki. Tak w sam raz żeby posiedzieć na nich i dołować się.
Dobre dwie godziny już siedzę na jednej z nich. Jestem nikomu niepotrzebny. Rodzice nawet nie spytali jak mi poszło. Od czerwca ich nie widziałem. Jest tak jak było zawsze, nie mogę nigdzie czuć się bezpiecznie... Nigdzie nie czuję się jak u siebie... Nigdzie nie jestem u siebie... Pamiętam słowa matki, gdy ojciec mnie bił kiedyś w podstawówce - „lej go, lej... może się czegoś nauczy!” a ja wcześniej łudziłem się że ona mnie obroni, że nie pozwoli. Zawsze dostawałem za wszystko. Nigdy mnie nikt nie pochwalił. Nigdy nikt nie był ze mnie dumny. Może taki jest los dzieci z rodzin patologicznych? Może po prostu jestem tylko marnotrawstwem powietrza, wody i żywności? Może po prostu muszę umrzeć? Teraz jak zbliża się rok szkolny nie mam nawet, z kim pogadać. Wszyscy muszą się zajmować czymś innym. Może jednak najlepiej iść po prostu zasnąć? Może naprawdę jestem zbędny na tym świecie, może... Patrzę na swoje przedramię. Jest pełne blizn. Tyle razy kaleczyłem się przez Niemca. Tyle razy robiłem coś innego zamiast się go kuć. Patrzę na długą bliznę wzdłuż całego przedramienia. Doskonale pamiętam jak ją robiłem.. Wtedy zamiast się uczyć dałem się namówić do wyjścia na plac zabaw, poleżeć i odpocząć na trawie. Wieczorem miałem taki żal do siebie, że musiałem się ukarać. Wziąłem malutki ostry nóż kuchenny. Ciągle pamiętam, jaki był chłodny, jak leżał w dłoni.... Samym czubkiem ostrza dotknąłem sobie leciutko zaraz za nadgarstkiem, po wewnętrznej stronie lewej ręki. Pamiętam jak mi serce waliło. Tak bardzo był zimny.. Wbiłem go sobie lekko. Zacisnąłem zęby, i przeciągnąłem jednym szybkim ruchem aż do łokcia. Do tej pory pamiętam ten ból... Zasługiwałem na niego. Chciałem żeby był większy. Łza spływała po mojej wychudzonej, zdesperowanej twarzy, gdy wbiłem nóż głębiej i powtórzyłem cięcie. Potem wtuliłem się w róg pokoju, i płakałem długo. Pamiętam jeszcze 3 ciecia w to samo miejsce. Tak bardzo bolało. Tak bardzo mi się to należało. Zasługuję tylko na cierpienie. Miałem szczęście, że przyjaciel z rodzicami wyszli z domu.



Nie chciałbym zobaczyć jego miny jakby się o tym dowiedział.
Ale nie chciałbym tak umierać. Powoli i boleśnie... Zawsze chciałem po prostu zasnąć.
Taka spokojna, bezbolesna śmierć. Dziś wieczorem to zrobię. Połknę tabletki. Położę się spać w klatce mojego byłego bloku. Zasnę. Na wieki. Nie będę już marnował powietrza. Przeszkadzał ludziom. Tulę się mocniej do łańcucha. Jest taki zimny. Taki twardy. Nieczuły. Nie niszczy go świat.
Nie niszczy go życie..
Ile bym dał żeby być tak twardy jak on...
Ile bym za to dał....

Tego samego dnia wieczorem.

Jest dobrze po północy. Przed chwilą skończyłem połykać tabletki. Nie wiem ile czasu zajmie zanim zaczną lepiej działać. Najgorsze jest teraz czekanie... Całe moje życie stoi mi teraz przed oczami. Wracają złe chwile, ale też wracają dobre. Choć było ich tak mało...
Pamiętam przyjaźń. Pierwszą miłość. Ojca, który niszczył mi życie. Ostatnią wiadomość wysłaną do przyjaciół. „Właśnie śpię po 3 opakowaniach tabletek na sen. Już nie potrafiłem radzić sobie z życiem. Przepraszam za wszystko. A za to najbardziej. Dziękuję za wszystko, co dla mnie robiliście. Zwłaszcza za wakacje. Dziękuję za wasza przyjaźń”. 3 razy wysłany es. I powracające pytanie, co by się stało jakbym nie uciekł z domu, nie uciekł od problemów…
3 spływające łzy po policzkach. Tak bardzo mi przykro, że ich zawiodłem.
Widzę teraz przed oczami ich twarze... Zaczyna mi się potwornie niedobrze robić. Zaraz pewnie stracę świadomość. Żegnaj. Dzięki....


To był jego ostatni wpis. Rano znalazła jego zwłoki sąsiadka, która szła po zakupy.
Takiego zamieszania te mury od dawna nie pamiętały. Jego rodzice w rozpaczy. Obwiniając się za to, co się stało.. Ludzie dookoła zadający sobie proste pytanie: „dlaczego?”, Dlaczego ktoś tak młody zrobił coś takiego? Jak zawsze ludzie okazują współczucie po fakcie?
Jednak on nie zaznał spokoju w śmierci. Próbował uciec i mu się nie udało. Ma teraz błąkać się jako duch po świecie. Tak długo, aż uzyska przebaczenie od przyjaciół.
Od tych, którym wyrządził największą krzywdę...
Widział ich łzy na pogrzebie. Widział ich żal. Widział jak bardzo im brakuje jego towarzystwa. Stal tuż przy nich, jednak nie mógł im pomóc. Nie mógł ich wesprzeć. Stał koło nich i cierpiał razem z nimi...
Podobno najpiękniejsze kwiaty dostaje się na pogrzebie. Ale on, pomimo tego, że dostał wiele kwiatów. Wiele pięknych i wielkich bukietów i wiązanek, widział tylko 3 małe niepozorne kwiaty. Bardzo ciemną, prawie czarną różę, malutki żółty tulipan, oraz delikatną, białą różę. Tylko przez te 3 kwiaty czuł się podle.. Tylko z nimi razem cierpiał. Tylko dla nich miał miejsce w sercu.
Na jego pogrzebie było wiele osób. Te, które lubił, te, które mniej. Jego była dziewczyna, znajomi ze starej szkoły. Znajomi z nowej, nauczyciele, przyjaciele, rodzina.
Ale także Ci, którzy przyszli cieszyć się z tego. Ludzie, których nienawidził, którzy nienawidzili jego. A mimo to przyszli, udawali zmartwionych.

Z tych wszystkich ludzi, w jego sercu, było miejsce tylko dla trojga. Trojga tych, którzy naprawdę tęsknili, w sercu miał trzy kwiaty, 2 małe róże i tulipan...
Trzy kwiaty... Troje przyjaciół… Trzy skrzywdzone serca...
Na zawsze będzie miał przed oczami ich pełne bólu i zawodu twarze.
Więc udało się... Tylko, dlaczego nie jestem szczęśliwy? Dlaczego dalej jestem na świecie?
Ostatnie, co pamiętam to, że zasypiałem. Ciemność... Nic kompletnie... Nie wiem, co dalej tu robię, lecz pamiętam dzień, w którym odkryłem, że jestem trupem...
Otworzyłem oczy. Było bardzo zimno. Okryłem się bardziej kurtka. Nagle usłyszałem czyjś krzyk. Nie wiedziałem, co się dzieje. Wstałem żeby zobaczyć, o co chodzi. I osłupiałem. Wstałem. A koło mnie leżało moje ciało. Sąsiadka patrzyła na nie i krzyczała. Pierwsza myśl, „co do diabla się dzieje?” Potem jednak przypomniałem sobie wszystko. Więc jednak mi się udało. Tylko, czemu nie czuję satysfakcji? Czemu nie cieszę się? Mam w końcu spokój, na którym tak bardzo mi zależało, nikt się mnie o nic nie czepia, nie muszę się o nic troszczyć, nic nie jest mi dłużej potrzebne… Nikt mnie nie zapamięta..
Czemu ta myśl mnie tak bardzo gnębi?
Towarzyszyłem mojemu ciału przez cały czas od śmierci do pogrzebu. Niewiele pamiętam z tego okresu. Tylko, że matka była cały czas przy mnie, i przyjaciele stali pod kostnicą, bo nie chcieli wpuścić ich do środka. Całe to myślenie dorosłych... Nikogo nie obchodzi, że byliśmy sobie bliżsi niż rodzina. Przepraszam pomyłka, są mi bliżsi niż rodzina..
Pamiętam pogrzeb. Pamiętam przyjaciół. Stali razem. Lekko na uboczu. Trzymali kwiaty.
Każdy był malutki. Niepozorny. Ale przez to piękny i bardzo cenny...
Każdy był kupiony ze szczerego serca. W każdy z tych malutkich kwiatów została przelana część ich uczuć. Te kwiaty były najcenniejsze, nie te wielkie, drogie wiązanki kupione na pokaz. Tylko te 3 malutkie kwiaty.. Do dziś mam je przed oczami. Wiele zrozumiałem od chwili śmierci. Przez ten rok wiele się nauczyłem.
Gdybym tylko mógł cofnąć czas. Naprawić to zło… nigdy sobie tego nie wybaczę..
Po pogrzebie długo wędrowałem po ukochanym mieście, po miejscach ważnych dla mnie..
Spotkałem wiele osób, nie wiem, kim byli, czemu ich spotkałem, oraz czemu miały służyć...

Przez kilka dni po pogrzebie codziennie byłem koło swojego grobu. Codziennie widziałem moich przyjaciół. Zawsze przychodzili trójką i siadali na ławce koło mnie. Chciałem ich powitać, przytulić, ale nie mogłem... Tak bardzo mi ich brakowało. Byli tak blisko, ale dzieliła nas bariera nie do pokonania. Siedziałem koło nich, widziałem ich łzy. Płakałem razem z nimi. Tak bardzo tęskniłem za przyjaciółmi.
Pamiętam jak pewnego razu, nie powstrzymałem się i ująłem dłoń przyjaciółki. Moja ręka przeniknęła przez jej, a ona zaczęła trząść się z zimna. Przytuliła się do pozostałej dwójki i poprosiła żeby wracać już do domu, bo strasznie zimno już jest. Posłuchali i poszli. Lecz zawsze wracali ze świeżymi kwiatami, zawsze takimi samymi jak na pogrzebie, takimi, które trafiały najgłębiej do mojego serca. Tylko oni przez cały czas mnie odwiedzali. Nie tylko od święta. Zawsze przynajmniej dwa razy w miesiącu. Czasem opowiadali mi jak tam w szkole, co u nich słychać, jak tam sobie radzą beze mnie.. Czasem po prostu siedzieli w milczeniu. Za każdym razem serce od nowa mi pękało. Za każdym razem bolało coraz bardziej.. Jak ja mogłem im to zrobić? Jak ja mogłem ich tak skrzywdzić? Nie zasłużyli na to.
Jak mogłem być tak głupi?
Przepraszam was kochani..
Wiem, że niczego to nie zmieni, że to tylko puste słowa, lecz przepraszam was za wszystko...
Kocham was…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.drowband.fora.pl Strona Główna ->
FANTASTYKA
/ Opowiadania
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin