aaa4 |
Wysłany: Pią 13:34, 27 Paź 2017 Temat postu: aztek |
|
Sa tutaj prawdziwi ludzie, czy to tylko wytwory wyobrazni? - spytal Mac przy steku, pieczonych ziemniakach i kawie.Abaddon usmiechnal sie.
-Alez tak. Jedno i drugie. - Spowaznial i przybral ton nauczyciela robiacego wyklad. - Widzisz, tworzenie obiektow nieozywionych i efektow specjalnych jest latwe. Na terenie treningowym kazdy moze to robic, a na stalych poziomach tylko ci, ktorzy maja wzmacniacze. Zeby dac ci pojecie o mocy klejnotow, powiem tylko, ze szesc z pewnoscia odchyli tor planety, a szescdziesiat jest w stanie stworzyc nowy poziom. Jednak zywe istoty to co innego. Mozemy oczywiscie okreslic budulec i zasady, wedlug ktorych potoczy sie ewolucja, a takze, za pomoca klejnotow, wplywac na materie ozywiona. W zywych istotach istnieje pewna sila wiazaca - trudno to wyjasnic laikowi - i jest jej ogromna lecz skonczona ilosc. To ta sila, stabilizowana przez osobowosc Maca Waltersa, podrozuje miedzy poziomami i wchodzi w inne ciala, a nie ty sam. Tylko mieszkancy Glownej Linii moga podrozowac w swoich fizycznych postaciach. W wiekszosci wypadkow wspomniana sila rozprasza sie w chwili smierci, ale nie zawsze. Jesli osobowosc jest szczegolnie silna, moze przetrwac nietknieta jako duch lub, czesciowo, jako bezmyslny zywiol, poltergeist czy podobne zjawisko, przynajmniej przez jakis czas.
Umilkl i lyknal kawy. Nie wygladal na zdenerwowanego ani niespokojnego, choc stawka w grze byl jego klejnot. Powaznie to zmartwilo Maca.
-Na poziomie treningowym jest troche inaczej - kontynuowal demon. - Wszyscy zmarli, ludzie lub zwierzeta, zostaja tu na zawsze do naszej dyspozycji. Wiekszosc z nich zaprzedala sie nam dobrowolnie, zostala rytualnie poswiecona lub porwana przez jednego z nas na ulamek sekundy przed smiercia albo tez wybrana na chybil trafil. Przez caly czas ludzie znikaja na kazdym swiecie, wiec to nie problem.
Wyjal z kieszeni dwa cygara i podal jedno Macowi. Ten odmowil, a Abaddon zapalil swoje od wskazujacego palca, z ktorego wystrzelil ogieniek. Mac probowal zachowac zimna krew, gdyz zorientowal sie, ze demon chce oslabic go psychicznie.
Abaddon zaciagnal sie i wydmuchnal wielka chmure szarego dymu.
-Oczywiscie istnieja poziomy, gdzie nikt naprawde nie umiera, gdzie istnieje reinkarnacja i inne takie rzeczy albo tez najlepsi z wiernych zostaja polbogami i moga dokonywac wlasnych minikreacji. Na innych znowu mamy magie, wampiry i tym podobne. Na wielu poziomach zyja istoty majace niewiele wspolnego z ludzmi, a smierc ma inne znaczenie. Zapobiega znudzeniu. Wracajac zatem do twojego pytania, i tutaj sa ludzie, ktorzy dbaja o normalne funkcjonowanie miasta, do czego wcale nie musza miec fizycznych postaci. Czy zadowala cie ta odpowiedz?
Mac zdusil chichot.
-Ach, miasto! Prawie o nim zapomnialem, ale dzieki. A co z dziewczynka na cmentarzu?
-Dziewczynka? Na moim cmentarzu? - zdziwil sie demon.
Mac opowiedzial Abaddonowi swoja przygode.
-Hmmm - mruknal demon w zamysleniu. - Oczywiscie jest wiele takich istot, ale nie wiedzialem, ze tutaj tez sa. Mammon i paru jego kolegow zbyt powaznie traktuja swoje diabelskie role, sami zaczynaja w nie wierzyc. Wszyscy jestesmy na swoj sposob troche szaleni, Walters, zapewne z powodu nadmiaru obowiazkow i niemozliwie dlugiego zycia.
-Wydajesz sie calkiem zrownowazony i zdrowy na umysle - zauwazyl Mac.
Komplement ucieszyl Abaddona.
-Dziekuje. Czasami podejrzewam, ze jestem jedyny normalny w tym towarzystwie. A jednak - dodal z blyskiem w oku - przyjalem ten glupi zaklad, prawda?
Mac nie mial ochoty na komentarz. Wlasnie zamierzal zmienic temat, kiedy w drzwiach baru zmaterializowal sauna wuklaniczna
sie jakis mezczyzna. Jednoczesnie rozlegl sie huk i rozszedl sie nikly zapach ozonu. Przybysz spojrzal na nich z zaciekawieniem i odrobina podejrzliwosci, lecz bez cienia strachu.
-Was ist clas? - spytal nieprzyjemnym tonem. - Gott in Himmel! Ich bin...
-Mow po angielsku, moj floating
przyjacielu - zaproponowal Abaddon.
Nieznajomy wygladal na zaskoczonego. |
|